Niepopularna opinia, ale nienawidzę kultury „farming” w kryptowalutach. Czuję, że to takie oszukańcze, korzystać z produktu, wiedząc, że wcale ci na nim nie zależy i po prostu masz nadzieję, że zaufają ci na tyle, by dać ci darmowe pieniądze. Rozumiem to. Inflacujesz metryki, oni ci płacą. Czy możemy to po prostu nazwać współpasożytnictwem lub czymś bardziej odpowiednim?